Recenzja filmu

Olimp w ogniu (2013)
Antoine Fuqua
Gerard Butler
Aaron Eckhart

"Biała" pułapka

Do takich filmów jak "Olimp w ogniu" mam ogromny sentyment. Współcześnie kręci się coraz mniej akcyjniaków z niezniszczalnymi twardzielami w rolach głównych, w których cały świat wali się na
Do takich filmów jak "Olimp w ogniu" mam ogromny sentyment. Współcześnie kręci się coraz mniej akcyjniaków z niezniszczalnymi twardzielami w rolach głównych, w których cały świat wali się na naszych oczach, a przestępcy mają doskonały plan, miażdżącą przewagę liczebną oraz nieobliczalnego, żądnego zemsty przywódcę. Gdzie jedyną deską ratunku, okazuje się przypadkowy, niczemu niewinny gość – tak na marginesie pewny siebie, po odpowiednim przeszkoleniu wojskowym, twardziel, który spuszcza niezły łomot swoim antagonistom. "Olimp w ogniu" to świetny powrót do takiego kina.

Fabuła jest typowa. Mike Banning (Gerard Butler) to agent specjalny Secret Service, dbający o bezpieczeństwo prezydenta Stanów Zjednoczonych oraz bliski przyjaciel głowy państwa i jego rodziny. Podczas rutynowych zajęć – podróży z Camp David (rustykalnego ośrodka wypoczynkowego rządu USA) do biura jednego z organizatorów kampanii Benjamina Ashera  (Aaron Eckhart), konwój protagonisty ulega wypadkowi. W tragicznym zajściu ginie żona prezydenta, Margaret Asher (Ashley Judd), zaś Mike Banning zostaje odsunięty od swoich obowiązków. Po 18 miesiącach były agent Secret Service ciągle żyje przeszłością, wracając myślami do tamtego dramatycznego wydarzenia. Jednak kiedy Biały Dom zostaje zaatakowany przez terrorystów, Banning decyduje się na samozwańczą misję uratowania prezydenta, w czym widzi szansę odpokutowania swoich win.

Brzmi znajomo? A jak, przecież to standardowy przykład scenariusza filmów akcji z lat 80. bądź 90. Wszyscy kinomani spragnieni obrazów typu "Szklana pułapka" mają szansę obejrzeć emocjonujące oraz widowiskowe męskie kino akcji, w którym główny bohater – pewny siebie twardy facet pozostawiony sam sobie w środku "jaskini lwa", brnie do przodu z jednym, prostym celem – rozpoznać, zinfiltrować, zabić. Obraz to produkcja napisana według nieskomplikowanego, jednak sprawdzonego schematu. Z jednej strony otrzymujemy  od scenarzystów momentami naciąganą, schematyczną i prostą historię, zaś z drugiej pełną napięcia, niezwykle satysfakcjonującą, jak również  dostarczającą porządną dawkę adrenaliny produkcję. Zwolennicy gatunku będą zachwyceni obrazem "Olimp w ogniu", ponieważ odnajdują tutaj wszystkie najbardziej cenione elementy kina rozrywkowego, czyli: dynamiczną i nieprzerwaną akcję, charakterystycznego, twardego bohatera, który nie przebacza (nie jakiegoś umalowanego lalusia, pretendującego na herosa, jak w niektórych współczesnych filmach), mocne słownictwo oraz brutalne sekwencje walk na pięści. Czego chcieć więcej?

Całość dopełnia rewelacyjne udźwiękowienie oraz świetne efekty specjalne. Jeśli kiedykolwiek chcieliście zobaczyć walący się i rozpadający na części Biały Dom, to teraz macie okazję. Atak terrorystyczny przeprowadzony na najlepiej strzeżony budynek świata po prostu wbija w fotel. Sceny te są równie efektowne, co szokujące i emocjonalne. Setki ginących, niewinnych ludzi, agenci walczący w obronie głowy państwa, zdolni do poświęceń nawet na "łożu śmierci". Sekwencje te wywołują skrajne emocje. Dla niektórych będą po prostu patetyczne, jednak moim zdaniem spełniają swoje zadanie. Z kolei akcja dziejąca się wewnątrz Pałacu Prezydenckiego jest pełna napięcia. Skrywający się w cieniu Banning, prowadzący walkę jeden na jednego, skutecznie uszczupla szeregi wroga. Sceny te są solidnie nakręcone. Widać również, że scenarzystom nie brakowało pomysłów. Niektóre sceny akcji są bardzo oryginalne. Pod tym względem twórcy spisali się na szóstkę z plusem.

Aktorstwo, które stanowiło tło produkcji, wypadło ponadprzeciętnie. Nic w tym dziwnego, wystąpiła tutaj aktorska śmietanka. Nazwiska takie jak Morgan Freeman, Aaron Eckhart, Gerard Butler czy Radha Mitchell mówią same za siebie i są gwarancją dobrego seansu. Warto wspomnieć o Rick Yune - nieznanym mi wcześniej aktorze, który był świetnym czarnym charakterem obrazu. Takiego antagonisty potrzebował ten film. W porównaniu do ostatnich filmów akcji - chociażby "Szklanej Pułapki 5", Kang to przykład dobrze zagranej postaci, wzór czarnego charakteru z prawdziwego zdarzenia. Natomiast Butler jako Banning sprawdził się w stu procentach.

"Olimp w ogniu" to świetne kino dla wszystkich zwolenników akcji. Gorąco polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Biały Dom – jeden z najbardziej charakterystycznych budynków Stanów Zjednoczonych, siedziba głowy państwa... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones