Ashley to piękna kobieta. A film kojarzy mi się z "Dzikością serca" Lyncha. Tylko, że dużo lżejsze podejście, ale miłość zwycięża. Nawet śmierć jej nie pokonała. I to w dobrym stylu. Wcale nie przypomina miłosnych perypetii bohaterów telenowel latynoamerykańskich.