Slater mnie zainspirował, swoją rolą w tym filmie. Jest świetna i nie można było lepiej dobrać
aktora. Strasznie podobała mi się narracja Kuffsa i te jego "wyluzowanie."
Szczególnie na uwagę zasługuje też muzyka. Jest jak dla mnie fenomenalna. Główny motyw z
Kuffs'a, mimo, że bazowany na podstawie tego z gliniarza z Beverly Hills, był wyśmienity i został jak dla mnie, nawet lepiej zrobiony. (W końcu przez tego samego kompozytora.) System rozwala również pewien utwór, goszczący w tle,
przy scenach wątku miłosnego... :D Ogólnie, bardzo mi się podobał ten film. Strasznie mi przypadł
do gustu i choć jakiś odkrywczy, czy innowacyjny nie był, to jest świetny i ma to "coś." Ma klimat. ;)