Tamta była niepowtarzalna, chociaż nie odznaczała się ani wielką, ani egzotyczną urodą.
Napisano o niej wiele książek, ale żadna nie pochwyciła tego pomieszania dziecinności
z kobiecością, którym się różniła od wszystkich. Oglądając jej zdjęcia, jeszcze w Europie,
pomyślałem raz, że nie można by jej nazwać dziewczyną. Była kobietą dziewczynkowatą,
zawsze jakby zdziwioną czy zaskoczoną, wesołą jak kapryśne dziecko i ukrywającą jakąś
rozpacz czy strach, jak ktoś, kto nie ma komu powierzyć swojej złej tajemnicy". S. Lem,
"Pokój na Ziemi".
Czyż Mistrz nie trafił w sedno?
:-)
Myślę, że trafił idealnie. Niestety tragedią było dla Niej osamotnienie, które w zetknięciu z jej dziewczęco naiwną kobiecością było wyniszczające. Nie miała o co się oprzeć, nie miała komu powierzyć sowich lęków, nie było nikogo kto umiałby się nią zaopiekować. Być może trudne to było zadanie i wielka odpowiedzialność i to była przyczyna ucieczki praktycznie każdej bliskiej jej osoby? Marilyn była jak dziecko do końca swoich dni, szkoda że nie znalazł się nikt, kto dałby jej poczucie bezpieczeństwa.
Myślę, że chodzi o poczucie bezpieczeństwa znalezione w sobie. Sama osiągnęła bardzo dużo. Jest ikoną do dziś i prawdopodobnie największą gwiazdą.
Nie wiem jak z zachowaniem i charakterem, ale niestety dziś z wyglądu łatwo upodobnić się do Marilyn. Kiedyś to było nie lada wyzwanie, teraz trochę botoksu w policzki w usta i już mamy podobieństwo. Już nie raz przeglądając jakiś tam profil modelki z instagrama pomyślałam "hmm, jaka ona podobna do Marilyn". Myślę, że gdyby Marilyn żyła w naszych czasach również mogłaby stać się gwiazdą, ale nie byłaby już pewnie tak zjawiskowa jak wtedy.